– Cieszymy się ogromnie, że przez ostatnie lata nasze miasto zyskało ogólnopolską "sławę" i stało się istną stolicą rapu, a wieść o małym miasteczku dotarła do dziesiątek tysięcy osób! – czytamy na facebookowej stronie Urzędu Miejskiego.
Dla Sławy, liczącej około 4 tysiące mieszkańców, przyjęcie kilkudziesięciu tysięcy gości to nie lada wyzwanie logistyczne. Ale też ogromna szansa promocyjna, z której miasto korzysta już od pięciu lat.
Tegoroczna edycja przejdzie do historii jako jedna z najbardziej deszczowych, ale paradoksalnie – także jedna z najbardziej udanych.
– Festiwalowicze! Dziękujemy, że po raz kolejny nie zawiedliście. Frekwencja była wyśmienita i nawet w strugach deszczu pod scenami bawiło się kilkadziesiąt tysięcy fanów! Pod parasolem, w ponczo, a nawet z workiem foliowym na głowie - nic Was nie zatrzymało – piszą pracownicy sławskiego magistratu.
Skala wydarzenia z roku na rok rośnie. W tym roku na festiwalu wystąpiło ponad 70 artystów. Trzy sceny główne i kilka scen pobocznych grało jednocześnie, oferując różnorodność, która zadowoliła każdego melomana. Do tego doszły liczne atrakcje towarzyszące – od warsztatów graffiti po zawody breakdance.
W niedzielę o świcie, gdy ostatni festiwalowicze opuszczali pole namiotowe, ekipy porządkowe ruszyły do pracy. Teren Sławskiego Centrum Kultury i Wypoczynku musi błyskawicznie wrócić do normalnego stanu.
Koniec Rap Stacji nie oznacza braku atrakcji w Sławie. Już za kilka tygodni odbędzie się tradycyjne „Lato Bez Granic”, druga co do wielkości impreza w lokalnym kalendarzu. W planach jest też koncert „króla latino” – Skolima.